Ostatni szlif przed Dębnem, to był start, niejako po drodze, w Półmaratonie Warszawskim. Od czasu, jaki miałem w nim uzyskać, zależało jak pobiegnę w Dębnie. Czyli tak po chłopsku, czy stać mnie będzie na złamanie "trójki".
Założeniem było złamanie 1:24:00. Plan zrealizowałem, ale nie w 100 %. Tzn. założony czas złamałem, ale jedynie netto ;-) Do brutto zabrakło 5".
Jednak od tej pory moją życiówką w półmaratonie jest czas 1:23:54.
Biegło się dość dobrze i z tego startu jestem zadowolony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz