Weekend upłynął pod znakiem luuuzu ;-) To znaczy nie tak do końca.
W sobotę wróciłem z Zabrza, z XIII Halowych Mistrzostw Polski Strażackich Piątek Piłkarskich. Byłem tam z ekipą z Mazowsza, jako kierownik. Niestety chłopakom nie poszło zbyt dobrze i w gronie 18 drużyn, zajęli 13 miejsce...dalekie od oczekiwań co najmniej powtórzenia zeszłorocznego, wysokiego 5-go miejsca.
Wieczorkiem pojechaliśmy z Kasią do Masarza na parapetówę. Było troszkę znajomych, dość miło. W międzyczasie we włączonym, ale niestety przyciszonym telewizorku oglądaliśmy zwycięski mecz Polski z Belgami. Przez cały wieczór Masarz nie dawał mi spokoju, "dogryzając" mi, że przyjechałem samochodem ;-) Cóż, czasem odrobina abstynencji nie zaszkodzi ;-)
Nawiązując do pierwszego zdania, w tym njusie, niedziela nie była aż tak luźna. Miałem w planie długie wybieganko i zrealizowałem je tak, jak planowałem. Miało być 18-20 km i w owych widełkach się zmieściłem, przebiegając 19,77 km w tempie 5'01"/km, ze średnim tętnem 145. Trening na poligonie.
Biegam ostatnio praktycznie każdy trening z Edge'em 305 i się przyzwyczaiłem do monitorowania nie tylko czasu i tętna (co jest przy zwykłym sportesterze), ale również przebiegniętego dystansu. Fajna zabawa jest też później, jak zapisaną w nim trasę wgram do programu Sporttrack, który będąc kompatybilnym z Google Maps, pokazuje trasę mojego treningu na mapce.
A popołudnie, to już klasyczne leniuchowanie...no może nie do końca, bo na 18 poszliśmy z Kasią do kościoła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz