No i kolejna para zaobrączkowana - Matys z Rudą. Ślub oczywiście w asyście strażackiej i z nieodłącznym szpalerem. Ksiądz pierwotnie wydawał się starym piernikiem, ale okazał się dość wesołym kaznodzieją, co to i potrafi rozładować stres i sypnąć dowcipem ;-)
Zaraz po ślubie i życzeniach państwo młodzi podziwiali Zgierz nocą z pokładu podnośnika.
Potem klasycznie - weselisko, zimna wódeczka, tańce, hulanki i swawole do białego rana...no prawie, jako że teraz pora taka, że się późno robi jasno ;-) No ale tak gdzieś ok. 4 opuszczaliśmy wrota lokalu weselnego, aby pójść w objęcia Morfeusza.
Rano trochę głowa bolała, ale cóż...taka stara tradycja ;-) W niedzielę chwilkę na poprawinach posiedzieliśmy i wróciliśmy z Kempesem do domku.
A teraz...hmmm...tutaj śnieg pada, zimno, a państwo Matusiakowie się wygrzewają w Egipcie na podróży poślubnej...fajnie im :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz